poniedziałek, 1 kwietnia 2013

I już po śnieżnych świętach. Świętach z małej litery, bo M. w święta w pracy, więc trochę nieświątecznie.
Młodzież przejęta. Zajączkiem, pisankami.

Śnieg ma padać do połowy kwietnia. A szkoda.
Młodzież wygłasza kwestie typu "Dlodzy rodzice...", ale chyba też męczy się już w domu i jej ulubiona pora roku zmieniła się z zimy na lato. Ostatnio usłyszałam, że rozmowa o pogodzie przestaje być kurtuazyjną wymianą zdań a staje się tematem numer jeden. Fakt. Martwię się o nasze wakacje w połowie czerwca. Co jeśli wtedy będzie padał śnieg?

Hibernuję się. Mam plan spalenia zimowych ubrań i pozostania w domu do czasu nadejścia wiosny. Niestety, nierealny.
I pocieszam się. Pocieszam się ostatnim zakupem książek dla młodzieży. Jutro mam nadzieję, odbiorę ze sklepu sieciowego, którego nie lubię "Kot Prot znów gotowy do psot". Niesamowite, że główny bohater został narysowany w 1957 roku! Jestem tej książki bardzo ciekawa.

Po grzecznościowym zakupie (dziękujemy Ciociu Asiu) w UK anglojęzycznego wydania Around the world with Mouk'a i The Great House Hunt Marka Boutavanta powinnam powściągnąć się w zakupach, ale jest to trudne.
Młodzież ucieszyła się z zajączkowego "Pan Pierdziołka spadł ze stołka", ja też, bo masy wyliczanek już nie pamiętam. Chyba jednak kupuję te książki dla siebie;)

Polecam:
http://znak-zorro-zo.blogspot.com
Czytam i korzystam z poleceń. Warto, bo książka to najlepszy prezent.